Trasa molibdenowa EDK
Przygoda z pieszymi wędrówkami zaczęła się dość niewinnie od przejścia Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Po kilku latach zdecydowałem się wytyczyć własną trasę EDK, z Krakowa do Bochni.
środa, 29 czerwca 2016
Ekstremalna Droga Krzyżowa to nowa forma duchowości skierowana przede wszystkim do mężczyzn, która narodziła się w 2009 roku w Krakowie, a obecnie znana jest w całej Polsce oraz przenika do kolejnych krajów świata. Na warsztat zostało wzięte klasyczne nabożeństwo drogi krzyżowej. Celem jest rozważanie 14 stacji związanych z męką Jezusa Chrystusa, ale nie w kościele, lecz na długiej (minimum 40 kilometrów) trasie, którą na dodatek pokonujemy samotnie i w nocy. Ciemność, zmęczenie oraz walka z samym sobą sprzyjają kontemplacji, pomagając jednocześnie zmierzyć się z własnymi słabościami i wyobrażeniami, jakie mamy na nasz temat. Dla wielu ludzi przejście EDK było punktem zwrotnym w życiu, podobnie było i w moim przypadku, bowiem to właśnie wtedy zaczęło się moje zainteresowanie długodystansowymi wędrówkami pieszymi.
Trasa molibdenowa EDK
W Polsce wytyczonych jest obecnie kilkaset tras EDK. Różnią się one stopniem trudności oraz klimatem, jednak posiadają kilka wspólnych cech:
- trasa powinna w miarę możliwości omijać miejscowości i prowadzić bocznymi drogami, lasami, itd.
- trasa musi kończyć się w jakimś religijnym miejscu (np. klasztor, kościół),
- musi liczyć minimum 40 kilometrów długości, przy czym nie ma górnego limitu,
- nie trzeba stosować taryfy ulgowej - trudności nawigacyjne, przeszkody terenowe są wręcz mile widziane - ogólnie pokonanie trasy powinno zająć typowemu człowiekowi przynajmniej 8 godzin i ma boleć.
Po kilku EDK również i ja zdecydowałem się stworzyć własną, a jej debiut miał miejsce w 2016 roku w rejonie Kraków, który ma pod swoją opieką najwięcej tras ze wszystkich. Nazywa się trasa molibdenowa, prowadzi z Krakowa do Bochni, a jej patronem jest Św. Wojciech, od Opactwa Sióstr Benedyktynek w Staniątkach, które mijamy po drodze.
Trasa Molibdenowa jest na dzień dzisiejszy jedyną krakowską trasą prowadzącą w kierunku wschodnim. Liczy sobie 52,5 km długości, a jej cechą charakterystyczną jest mała liczba mijanych siedzib ludzkich oraz niewielka długość odcinków asfaltowych - tylko 17,5 kilometra, z czego najdłuższy ciągły to tylko 5 km. Choć jest tu niemal płasko, wyzwanie mogą stanowić tereny podmokłe, duża liczba rzek do pokonania i trudny nawigacyjnie teren, bez wyraźnych punktów orientacyjnych.
Jak zatem idziemy? Wyruszamy z krakowskiego Podgórza, skąd kierujemy się do Płaszowa. Tam wchodzimy na wały wiślane i podążamy nimi lub w ich pobliżu aż do miejscowości Brzegi, gdzie czeka na nas bagienko w starorzeczu Wisły. Musimy tam odnaleźć stary, rozklekotany mostek i przeprawić się na drugą stronę, by wejść do miejscowości. Szybko ją jednak opuszczamy i wchodzimy na pola, gdzie musimy uważnie się rozglądać i trzymać się rowów z wodą, kierując się ku węzłowi kolejowemu Kraków-Podłęże. Im bliżej, tym teren robi się bardziej podmokły, w końcu zmuszając nas do skakania przez różne cieki wodne. Docieramy do rzeki Podłężanka. Idąc wzdłuż niej, przechodzimy pod linią kolejową i umorusani docieramy do Podłęża i Staniątek. Tam mijamy Opactwo Sióstr Benedyktynek, które stanowi centralny punkt całej trasy. Po kolejnych dwóch kilometrach opuszczamy zabudowania i wchodzimy do Puszczy Niepołomickiej, która otaczać nas będzie na kolejnych 19-tu kilometrach. Stacje zlokalizowane są tu przy kapliczkach, ambonach i miejscach pamięci z czasów II wojny światowej. Początkowo trzymamy się szlaków i ścieżek, jednak w pewnym momencie zapuszczamy się głęboko pomiędzy drzewa na prawdziwe moczary, gdzie - cóż - trzeba trochę poimprowizować, aby się z nich wydostać. Wydostawszy się z nich, czeka na nas prawdziwy sprawdzian wytrzymałości. Prawdopodobnie w tym miejscu trasy zacznie już świtać. Będziemy senni i zmęczeni, tymczasem przed nami 7-kilometrowy odcinek idealnie prostej drogi. Potem skręt, 2 kilometry prosto, kolejny skręt i kolejne 3 kilometry. Z puszczy wychodzimy na północ od Bochni, w pobliżu miejscowości Damienice. Przekraczamy Rabę i kierujemy się do centrum miasta, do Bazyliki pw. św. Mikołaja.
Pomysł
Pomysł na trasę narodził się kilka miesięcy wcześniej, podczas spotkania z kolegą. Rozmawialiśmy o EDK i zauważyliśmy, że z Krakowa można iść już we wszystkich kierunkach, tylko nie na wschód. Niewiele myśląc otworzyłem Google Maps i zacząłem rysować wzdłuż Wisły 65-kilometrową trasę do Bochni. Chwilę później powstała druga, krótsza, przez Podłęże i Staniątki. Odbywało się to na oślep na zasadzie "o, nie wiem co tutaj jest, ale chyba można wzdłuż tego pójść", a sporej części z tych terenów nawet nie znałem. Niebawem okazało się, że krakowski rejon potrzebuje nowych tras. Odnalazłem tamte szkice i po konsultacjach z kolegami zdecydowaliśmy się wspólnymi siłami opracować wariant przez Podłęże.
Przygotowanie
Przygotowanie trasy EDK składa się z kilku etapów. Na początku trzeba mieć pomysł. Trasa ma pomagać w rozważaniach, dlatego musi mieć ona odpowiedni klimat. Nie uzyskamy go, prowadząc ją byle jak i bez zastanawiania się. Mi marzyła się trasa z małą liczbą odcinków asfaltowych, prowadzącą przez trudne nawigacyjnie tereny, z dala od zabudowań. Linia na Google Maps odzwierciedlała to marzenie. Tam gdzie się dało, zbaczałem z dróg w krzaki, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, czy faktycznie da się nimi przejść.
Dopracowanie pomysłu to drugi etap. Konieczne jest znalezienie ciekawych miejsc na stacje, gdzie idący mogliby zatrzymać się na rozważania. Opactwo oraz znajdująca się na mecie Bazylika były oczywistymi kandydatami, ale potrzebne było jeszcze 12 innych stacji. Tu pomocny okazał się Internet. Choć początkowo szukanie szło nienajlepiej, ale nagle pojawiła się perełka: kapliczka przy ul. Golikówka w Płaszowie. Trzeba było tylko na chwilę zejść z wału, by do niej dotrzeć. Prawdziwy wysyp inspiracji zaczął się, gdy na warsztat poszła Puszcza Niepołomicka. Miejsca Pamięci, kapliczki, cmentarzyk wojenny... nic, tylko wybierać. Powyginałem trasę, dodałem kapliczkę w Damienicach, zaś pozostałe trzy stacje rozlokowałem wstępnie przy jakichś charakterystycznych punktach: most, zakole Wisły...
Weryfikacja
Kolejnym etapem jest tzw. "przetarcie trasy", czyli po prostu próba przejścia jej od początku do końca. Robimy to nie tylko po to, by sprawdzić czy w ogóle da się to zrobić, ale też by zebrać informacje niezbędne do przygotowania materiałów dla idących: śladu GPS, opisu oraz mapki. Niezbędne jest posiadanie jakiegoś odbiornika GPS, aby zarejestrować rzeczywisty ślad z przejścia. Dla mnie strzałem w dziesiątkę okazało się też zabranie dyktafonu, którym robiłem sobie notatki głosowe. Przetarcie powinno odbywać się w podobnych warunkach, jak normalna EDK, to jest w nocy, gdyż nie wszystko, co widać w dzień, będzie się dało dostrzec w ciemności. Niestety, my z braku czasu mogliśmy sobie pozwolić wyłącznie na przejście dzienne.
W pewien sobotni, lutowy poranek wystartowaliśmy we trójkę z Podgórza: Mariusz, Dominik i ja. Dzień był całkiem ładny, ale było dość zimno, a na ziemi leżał śnieg. Koledzy mieli mi towarzyszyć tylko przez pierwsze kilkanaście kilometrów, gdyż później mieli inne obowiązki. Na dyktafonie robiliśmy notatki dotyczące charakterystycznych punktów nawigacyjnych. GPS nagrywał nasz marsz, a dodatkowo ku naszemu zaskoczeniu znaleźliśmy jeszcze dwie kolejne kapliczki. Do Bochni dotarłem około 19:00.
Przy wyszukiwaniu punktów nawigacyjnych najlepiej jest wybierać rzeczy, które można łatwo wypatrzeć w ciemnościach, które raczej nie powinny się nagle zmienić, a także które są możliwie jak najbardziej jednoznaczne. Dom z cegły nie jest zbyt dobrym punktem nawigacyjnym w środku wioski, gdzie oprócz niego jest jeszcze 10 takich domów. Tak samo zielony dom - w nocy trudno będzie nam zauważyć kolor. Za to "dom o numerze 50" brzmi już dużo lepiej. W rejonie krakowskim krąży sporo anegdotek o punktach nawigacyjnych , które później znikały, bo np. ktoś przemalował płot tuż przed EDK. Moja ulubiona to opis "przejdź obok pola, na którym rośnie młode zboże" - podobno przetrwał dwa lata.
Z kolei gdy robimy notatki głosowe, to polecam, żeby były zwięzłe i lakoniczne - oszczędzi to później przepisywania na komputer. Oto, jak wyglądały moje - pokazują one też, jakich punktów nawigacyjnych ja szukałem:
Przechodzimy przez ruchliwą drogę, mijamy zielono-biały szlaban i idziemy dalej szlakiem zielonym aż do kolejnej drogi asfaltowej.
50 metrów dalej skręcamy w prawo w drogę gruntową zagrodzoną szlabanem. Idziemy nią przez pewien czas, aż do miejsca, gdzie w lewo odbijać będzie niewielki kanał wodny, przed nami będzie małe wzniesienie, a po lewej stronie, przy kanale - biały słupek z numerami 139-298. Przed nami płot z siatki i szkółka leśna.
Idziemy wzdłuż cieku wodnego i docieramy do słupka 138-297. Nasz ciek wodny dobija do innego cieku wodnego, którzy przecina nam drogę. Woda płynie w lewo. Ok. 20 metrów w lewo będą betonowe murki śluzy, po których można przejść na drugą stronę.
Opracowanie
Po weryfikacji możemy wziąć się za opracowywanie danych. Ślad GPS obrabiamy, usuwając z niego różne artefakty związane np. z zatrzymaniem się na postojach. Dodajemy też do niego punkty wyznaczające stacje. Korzystając z OpenStreetMap.org, tworzymy mapkę - pomocy tu może okazać się serwis umap.openstreetmap.fr, w którym możemy na mapkę z OSM nanieść własny ślad.
Standardem w EDK jest dostarczenie tekstowego opisu, który prowadzi uczestnika od startu do mety. Składa się on z kilkudziesięciu punktów, w których opisujemy charakterystyczne miejsca, gdzie należy skręcić, gdzie należy uważać itd. Właśnie dlatego dobre notatki z przecierania to podstawa, bowiem drobne szczegóły, jak choćby numery na słupkach, umykają szybko.
Weryfikacja
To nadal nie koniec prac nad trasą. Gdy już mamy opis i ślad, należy ją przejść ponownie! Koniecznie musi to zrobić inna osoba niż ta, która sporządzała opis, gdyż celem ponownego przejścia jest sprawdzenie, czy jest on w ogóle zrozumiały i czy nie ma w nim jakichś błędów. W naszym przypadku za weryfikację zabrał się Dominik. Z niecierpliwością czekałem na jego relację. W końcu zadzwonił telefon:
- Słuchaj Tomek... skąd Ty takie tereny wziąłeś?!
Po tych słowach wiedziałem, że trasa przypadła mu bardzo do gustu i że uczestnicy będą się na niej dobrze bawić. I o to chodzi. Zapraszam do zmierzenia się z trasą molibdenową przy najbliższej okazji, choć... nie polecam pokonywania jej latem. Niektóre odcinki mogą okazać się praktycznie nie do przebycia ze względu na roślinność, a dodatkowo w Puszczy Niepołomickiej wyjątkowo łatwo można złapać kleszcza przenoszącego boreliozę. Dla mnie ta trasa ma największy urok zimą.
zobacz inne wpisy w temacie
Komentarze (0)