Moje Camino - część 1
Pierwsza część relacji z pielgrzymki Drogą Św. Jakuba: odcinek Irun - Bilbao.
niedziela, 2 października 2016
W najbliższych kilku wpisach pragnę opisać przebieg wędrówki, przedstawiając krótko każdy dzień oraz najważniejsze wydarzenia, opatrzone najlepszymi zdjęciami, jakie udało mi się z danego etapu zrobić. Mam nadzieję, że pozwoli Wam się to wczuć w klimat, zwłaszcza jeśli sami planujecie podobną pielgrzymkę Północną Drogą Św. Jakuba. W celach poglądowych na początku każdego wpisu załączam mapkę.
Dzień 0: Irun
Długość: 2,5 km
Irun znajduje się tuż przy granicy hiszpańsko-francuskiej, nad Oceanem Atlantyckim. Tutaj też kończą się Pireneje. Do miasta przybyłem pociągiem z Madrytu. Na miejscu znalazłem się po południu - w zasadzie nie było za wiele do zrobienia. Postanowiłem jednak symbolicznie zacząć pielgrzymkę od przekroczenia granicy mostem Puente de Santiago i dojścia stamtąd do albergue, czyli schroniska dla pielgrzymów, jakich dużo na szlaku. Tutaj też wyrobiłem paszport pielgrzyma potwierdzający przebytą dotychczas drogę i uprawniający do nocowania w kolejnych albergue.
Dzień 1: Irun - San Sebastián/Donostia
Długość: 28 km
Na pierwszy etap wyruszyłem wcześnie rano, o 7:00. Hiszpania, choć leży dużo bardziej na zachód, ma tę samą strefę czasową co Polska i o tej porze dopiero zaczynało świtać. Najtrudniejszą częścią etapu było podejście na górę Jaitzkibel o wysokości 500 metrów, jednak nagrodą były piękne widoki. Przed dotarciem do celu czekała mnie jeszcze przeprawa promem przez zatokę i jedyna w swoim rodzaju próba zwerbowania mnie przez... sektę. Marsz zakończył się w turystycznym baskijskim kurorcie San Sebastián, jednak albergue czynne jest tutaj tylko latem. W pozostałych miesiącach pielgrzymom pozostaje korzystanie z usług dużo droższego schroniska młodzieżowego.
Dzień 2: San Sebastián - Deba
Długość: 44,2 km
Etap ten był tak długi tylko dlatego, że nie chciałem znowu przepłacać w schronisku i postanowiłem dotrzeć do pierwszego alberge, o którym wiedziałem, że jest czynne. Normalnie polecam rozbicie go na dwa, z przystankiem w Zarautz, zwłaszcza że na trasie jest sporo wzniesień i zejść nad samo morze, przez co na całym dystansie zrobiłem ponad 1200 metrów pod górę. W Debie czekał na mnie nocleg w nowiutkim albergue uruchomionym na piętrze stacji kolejowej, lecz z powodu późnej pory dotarcia nie udało mi się już zrobić zakupów i musiałem pójść spać bez kolacji.
Dzień 3: Deba - Ziortza
Długość: 29,7 km
Po wyjściu z Deby na kilka najstępnych dni opuściłem wybrzeże. Szlak odbija tutaj w słabo zaludnione góry, wiodąc leśnymi ścieżkami. Tylko gdzieniegdzie mijałem niewielkie wioski zamieszkałe przez Basków. Przewodniki polecają zakończyć ten etap w miasteczku Markina-Xemein, jednak ja polecam wytrzymać jeszcze 7 kilometrów, aby dotrzeć do Ziortzy, gdzie w swoim klasztorze ugoszczą nas Cystersi, częstując dodatkowo obiadem.
Dzień 4: Ziortza - Eskerika
Długość: 28,1 km
W klasztorze w Ziortzy poznałem trójkę młodych Niemców, którzy również poznali się na szlaku. W dalszą drogę wyruszyliśmy już razem. Nadal towarzyszyły nam góry, a najciekawszą częścią etapu było miasto Gernika. Historia nie obeszła się z nim łaskawie - w 1937 roku zostało zrównane z ziemią przez bomby korpusu Luftwaffe, a tragedię uwiecznił na jednym ze swoich obrazów Pablo Picasso. Zatrzymaliśmy się w prywatnym albergue kilka kilometrów za nim, gdzie w polowej kuchni ugotowaliśmy wspólnie obiad. Nocleg w tym miejscu miał nam się przydać kolejnego dnia, aby szybciej dotrzeć do Bilbao i mieć więcej czasu na zwiedzenie miasta.
Dzień 5: Eskerika - Bilbao
Długość: 22,8 km
Im bliżej Bilbao, tym więcej domów. W końcu za jedną z gór ukazała się naszym oczom panorama miasta, które jest centrum gospodarczym Kraju Basków. Zamiast w albergue, polecam zatrzymać się w jakimś hostelu w centrum, aby mieć czas na obejrzenie miasta, a jest co zwiedzać. Mamy tutaj i elegancką starówkę, i znane na całym świecie Muzeum Guggenheima, i po prostu bogate i nowoczesne miasto, które zachwyca swoją estetyką.
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (0)