Którędy na Santiago?
Kolejna wyprawa piesza to ponownie pielgrzymka do Santiago de Compostela, lecz tym razem z progu własnego domu.
środa, 27 czerwca 2018
Kiedy trzy lata temu dotarłem do grobu świętego Jakuba w Santiago de Compostela, przeszedłszy szlak Camino Del Norte, pomyślałem sobie, że musi to być niesamowite przyjść w to miejsce tak, jak średniowieczni pielgrzymi, czyli startując z progu własnego domu. Myśl tę miałem gdzieś cały czas z tyłu głowy i powoli przygotowywałem się, by kiedyś taką pielgrzymkę odbyć. Niespodziewanie dla mnie, okienko na podróż otwarło się w tym roku, przy okazji zmiany pracy. Choć oznaczało to, że okres przygotowań mi się bardzo skraca, podjąłem decyzję: IDĘ. Przede mną nowa Droga Świętego Jakuba, z Krakowa do Hiszpanii. 3600 kilometrów i kilka miesięcy marszu.
Po co?!
Camino, które nazwałem Via Cracovia, to podróż życia. O ile ktoś nie uczyni sobie z takich podróży stylu życia, raczej nie robi się ich zbyt często. Camino jest dla mnie pielgrzymką - jako osoba wierząca, ma ono dla mnie głęboki wymiar duchowy. Na pewno pozostanie ono pewną granicą w życiorysie, ponieważ nie ma możliwości, aby po takim doświadczeniu wrócić takim samym człowiekiem. A jaki wpływ ono wywrze na bliskich, znajomych i spotkanych ludzi? To wie tylko Bóg.
Camino to także wyjątkowa okazja zobaczenia sporego kawałka Europy z innej perspektywy. Co jak co, ale jestem przeświadczony, że nawiązywane w taki sposób znajomości i przyjaźnie pomagają budować pokój i jedność. Ciężko jest ulec stereotypom o innych, gdy przypomnimy sobie “hej, ale X taki wcale nie był".
Tak więc powodów, by ruszyć w taką pielgrzymkę jest sporo, jest też spajająca je wszystkie wiara, a jeszcze jeden powód - dla którego zdecydowałem się ją w ogóle relacjonować na bieżąco - to przemyślenia i odkrycia o życiu, wierze i Bogu. Nie wiem jeszcze co przyniosą kolejne kilometry, jednak już samo przygotowanie się do drogi było pouczające. Odkryłem bowiem, jak wiele rzeczy trzyma nas na tyłku tam, gdzie jesteśmy, i z jak wielu z nich nie zdajemy sobie na co dzień sprawy. Praca. Zobowiązania. Ubezpieczenie. Kredyt. Finanse. Plany. Dach nad głową. Wszystko to trzeba zostawić bądź odciąć i zamknąć swój świat w 40-litrowym plecaku na kilka miesięcy. Zmienia to mocno perspektywę, ile tak naprawdę potrzebujemy do życia, a ile jest dodatkiem. Ważnym, ale jednak dodatkiem.
A jak trasa?
Normalnie po kilku dniach marszu pojawia się już wrażenie, że coś się przeszło. Idąc z Polski do Santiago cel jest tak absurdalnie daleko, że te sto coś kilometrów wydaje się niczym. Ale są i pierwsze momenty zaskoczenia. Po czterech dniach marszu dotarłem na Śląsk. Szlak św. Jakuba Via Regia jest dobrze oznakowany w terenie i nawet chodzą nim ludzie. W parafiach i pensjonatach idea Camino jest znana i nawet jeśli ktoś nie mógł przyjąć na nocleg, zawsze jakoś nakierował na miejsce, gdzie można się było przespać, przynajmniej na razie.
Pierwsze etapy poprowadzone są bardzo ciekawie. Szlak wychodzi z Krakowa na północ, wiodąc przez Ojcowski Park Narodowy. Później idziemy przez sosnowe lasy Zagłębia Dąbrowskiego i poruszamy się północnymi obrzeżami GOP-u. Jeśli spojrzymy na mapę, trasa odbija w pewnym momencie mocno na północ, do wioski Sączów. Nie jest to przypadek, bowiem mieści się tam parafia pw. Św. Jakuba, której proboszcz prowadzi… najprawdziwsze albergue dla pielgrzymów, prawdopodobnie jedyne w całym kraju. Zdecydowanie warto wybrać się tylko na polski odcinek Camino, by dotrzeć do Sączowa - miejsce klimatem nie tylko przebija Hiszpanię, ale i zostaniemy tam bardzo życzliwie przyjęci.
Co dalej?
Jak to co? Więcej ludzi i więcej przemyśleń. Kolejne odcinki będę publikował w miarę możliwości, zatem… do następnego kontaktu! Wpis zakończę kilkoma zdjęciami ze szlaku.
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (1)
Krakowianka
# piątek, 31 sierpnia 2018, 16:31
Dziękuję za informacje o Via regia. Zainspirowały mnie by wyruszyć na ten szlak. Po wielu kilometrach w Hiszpanii czas by ruszyć z progu własnego domu. Jutro pierwszy etap do Ojcowa.
Wędrować będę weekendowo. A kto wie, może kiedyś uda się pomału pomału dojść do właściwej katedry.
Zaskakuje skąpa ilość informacji w internecie, a tu taka perełka w postaci Twojego bloga.