Teoria odpoczynku
Kolejna część relacji z pieszej pielgrzymki z Krakowa do Santiago, a w niej Niemcy i trochę o odpoczywaniu.
piątek, 27 lipca 2018
Powoli zbliżam się do końca szlaku Via Regia, i to jego niemieckiego odcinka wiodącego ze Zgorzelca do Vachy. Każdy dzień to kolejne 30-40 kilometrów, które przybliżają mnie do celu: katedry Św. Jakuba w Santiago de Compostela. Jest to całkiem konkretny wysiłek, dlatego dziś pragnę szerzej rozwinąć temat odpoczywania... w drodze i w życiu.
Regeneracja
Podstawowym rodzajem odpoczynku jest odpoczynek fizyczny, kiedy ciało regeneruje się. Jest to wpisane w naszą biologię i dzieje się automatycznie - wystarczy się położyć, przespać się i tyle. Jak w każdym sporcie, także i w wyprawach długodystansowych trzeba zostawić sobie czas na taką regenerację. Zdecydowana większość ludzi jest w stanie przejść dystans 30-40 km, ale ceną będzie ogromny ból nóg, naciągnięte mięśnie i inne nieprzyjemności, które będą utrzymywać się przez kilka dni. Decydując się na przejście camino z progu własnego domu, trzeba już mieć lepszą kondycję: taką, by po przebyciu założonego dystansu czuć się... normalnie. Nie zmniejsza to jednak wcale potrzeby regeneracji. Mogłem to poczuć szczególnie w pierwszych dwóch tygodniach, kiedy co chwilę jakaś drobna, ale istotna rzecz zaczynała przeszkadzać: a to odcisk, a to naciągnięty mięsień. Wiedziałem o tym od początku i dlatego na całej trasie mam przewidziane co jakiś czas dni wolne od marszu, przy czym większe ich zagęszczenie dałem właśnie na pierwszą część. Łącznie ma być ich 6, ale w razie potrzeby mogę dodać kolejne.
Odpoczynek trzeba też uwzględniać w planowaniu poszczególnych etapów. Zwiedzanie popołudniowe nie zawsze jest dobrym pomysłem - przykładowo w Niemczech szaleją teraz okrutne upały. Rozsądek nakazuje wyjść na trasę najwcześniej jak się da i natrzaskać kilometrów, zanim temperatura wzrośnie, ale i tak nie unikniemy gorąca. Po południu raczej chowam się przed słońcem, by organizm mógł też i od niego odpocząć, więc ambitniejsze zwiedzanie nie wchodzi w grę.
Twardy reset
Istnieje jeszcze jeden rodzaj odpoczynku, odpoczynek psychiczny, na dłuższą metę chyba nawet ważniejszy. Jest to całkowite oderwanie się od codziennego życia i doświadczenie czegoś odmiennego. Bez tego grozi nam bowiem tzw. "wypalenie" - byłem kiedyś na prelekcji takiego wypalonego zawodowo programisty, któremu pozbieranie się z tego stanu zajęło ponad dwa lata. Jednak nie musi dotyczyć to tylko zawodu, ale i każdego innego istotnego obszaru życia. Niestety, o ten rodzaj odpoczynku musimy w całości zadbać sami. Najprościej jest się o tym przekonać, kiedy urlop nam się nie uda - czujemy się potem dziwnie... niby mieliśmy wolne, ale jesteśmy równie wyczerpani psychicznie, jak wcześniej.
Dla mnie taką odskocznią są aktualnie piesze wyprawy. Odmienny styl życia, odwiedzane miejsca, ludzie - to wszystko wpływa na doświadczenie "twardego resetu". Co natomiast mogę poradzić osobom szukającym dobrego odpoczynku? Aby zadbać przede wszystkim o aspekt ludzki. Można jechać gdzieś samemu i zdać się w całości na osoby poznawane w drodze. Można jechać z kimś, ale nie z byle kim. Musi to być ktoś sprawdzony, zwłaszcza gdy mówimy o głównych wakacjach w roku. Inaczej spory i negatywne emocje zjedzą wszystko, co dobre. A jeśli tu się układa, to nawet wyjazd 40 km na wieś może stać się podróżą życia :).
W przypadku wypraw pieszych dochodzi jeszcze jeden aspekt - zgranie czasowe i kondycyjne. Po pierwsze, wymaga to uzgodnienia urlopów, po drugie - cel musi być tak wybrany, aby każda z osób była w stanie go fizycznie osiągnąć. I tu uwaga, bowiem są dwie drogi do tego:
- wybieramy cel, którego osiągnięcie każdemu daje satysfakcję,
- wybieramy cel poniżej naszych możliwości, ale w granicach możliwości innej osoby.
Aby udało się pierwsze z podejść, potrzeba kilku osób na mniej więcej podobnym poziomie. Jeśli będą tu zbyt duże różnice, ktoś po prostu może nie dawać rady, co będzie frustrujące i dla niego, i dla pozostałych. Natomiast w drugim podejściu musimy przyjąć i uświadomić sobie, że tutaj idziemy "dla kogoś". Naszym celem staje się tu bardziej wsparcie drugiej osoby, aniżeli dotarcie w konkretne miejsce.
Może to są banały, ale jakoś dziwnym trafem wiele osób o tym zapomina, a w drugim przypadku może wystąpić wręcz problem z nieumiejętnością ofiarowania czegoś. Ja mam proste zasady: jak jadę/idę gdzieś dla kogoś, to nawet wycieczka w Góry Świętokrzyskie może być ciekawa. Jak ważny jest dla mnie cel, to chcę go osiągnąć z osobami, które też są w stanie go osiągnąć. I to tyle z teorii odpoczynku, reszta to po prostu praktyka :). Jest to też jednocześnie odpowiedź na pytanie, które parę razy zostało mi zadane: dlaczego na Camino nie idę z kimś. Ano bo nie znam osobiście żadnej osoby, co do której miałbym przekonanie, że wytrzyma tempo 30-40 km dziennie przez 4 miesiące... i która przypadkiem będzie mieć te 4 miesiące wolnego w tym samym czasie co ja :).
Wolne chwile
Jest też jeszcze jeden aspekt odpoczywania: tzw. wolne chwile. Chyba każdy z nas zna jakieś "zabiegane" osoby i każdemu zdarzają się momenty, kiedy coś wypełnia nam dzień po sufit. Warto sobie uświadomić, że na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować (sprawdziłem doświadczalnie :)). Odrobiny odpoczynku psychicznego potrzebujemy bowiem codziennie. Nie tylko nie ucierpią na tym nasze zadania, ale wręcz to oderwanie sprawia, że łatwiej nam dostrzec coś nowego, czego nie widzieliśmy, bo zafiksowaliśmy się na czym innym. Ta wolna chwila to też coś, co w razie potrzeby możemy wykorzystać na nagłą, niespodziewaną sytuację, jak pomoc komuś.
Osobiście staram się mieć chwilę dla siebie codziennie, a jeśli z jakiegoś powodu nie moge, to dążę do tego, by ten stan był przejściowy. Dotyczy to również wypraw pieszych. Wbrew pozorom, oprócz marszu jest tu co robić: pakowanie się, jedzenie, zakupy, pranie, planowanie kolejnego etapu... i też nie można się na tym zafiksować, bo stracimy wiele.
Zakończenie
Ponieważ jest to pielgrzymka, zakończę cytatem - myślę, że po tym wpisie nie wymaga on już komentarza. Potem tradycyjnie kilka zdjęć.
Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na pustkowie, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce niemające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach.
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (0)