Piesze przejście Lofotów
Przedstawienie trasy pieszego przejścia norweskiego archipelagu Lofotów, którego podjąłem się w tym roku.
niedziela, 20 sierpnia 2017
Minął miesiąc od mojego powrotu z Lofotów, malowniczego norweskiego archipelagu położonego za kołem podbiegunowym. W końcu znalazłem trochę czasu, aby obrobić wszystkie nagrane ślady GPS i dzisiaj chciałbym przedstawić efekt - omówienie trasy, którą przeszedłem, wraz z mapką. Lofoty nie są typowym terenem do długodystansowych wypraw pieszych, jednak przy odrobinie determinacji da się zwiedzić je pieszo i co więcej, jest całkiem sporo osób, które się tego podejmują.
Którędy iść?
Najlepszym źródłem informacji o Lofotach jest strona hiking-lofoten.net prowadzona przez Davida Souyris oraz Magdalenę Brede. Ich pasja przerodziła się w całkiem poważny biznes, bowiem obecnie prowadzą oni firmę zajmującą się organizacją wyjazdów na Lofoty, a w tym roku także wydali książkowy przewodnik po archipelagu, który jest w zasadzie papierową wersją ich strony internetowej. O ile mi wiadomo, to oni odpowiadają też za opracowanie długodystansowej trasy przez cały archipelag, rozbitej na 11 etapów, która była źródłem inspiracji do mojej wędrówki.
Jeśli chodzi o przebieg, to trasa Davida i Magdaleny jest w zasadzie jedynym słusznym sposobem pokonania Lofotów, bowiem ukształtowanie terenu w wielu miejscach po prostu nie pozwala pójść inaczej, chyba że bardzo zależy nam na wędrówce wzdłuż asfaltowej drogi. Zaczyna się ona w... no właśnie... punkt startu nie jest niczym charakterystycznym - jest to pewien parking gdzieś przy bocznej drodze na wyspie Austvågøy. Idąc z północnego wschodu na południowy zachód, docieramy stamtąd do wioski o wdzięcznej nazwie Å, położonej na krańcu archipelagu. Tak też wędruje większość ludzi, ja natomiast szedłem w przeciwnym kierunku. Powody były dwa:
- to była ANTYwyprawa; świadomie chciałem zacząć Z CELU i iść przed siebie,
- okazało się, że warunki nie pozwalały na bezpieczne pokonanie dwóch z trzech etapów na wyspie Austvågøy z powodu zalegającego śniegu.
Mapka
Zatem, jak wyglądało przejście?
Na mapce zaznaczyłem szereg informacji, które mogą przydać się także Tobie w planowaniu swojej wyprawy.
- główna trasa zaznaczona jest grubymi niebiesko-czerwono-zielono-żółtymi liniami,
- cieńsze, purpurowe i brązowe linie to wejścia na rozmaite okoliczne szczyty,
- szare oraz ciemnozielone linie to odcinki, które pokonałem autostopem.
Ikonki symbolizują:
- zielony namiot - biwak na dziko,
- purpurowy namiot - kemping,
- symbole szczytów - wybrane szczyty; kolory oznaczają stopień trudności wg hiking-lofoten.net
- niebieskie wózki symbolizują miejsca, gdzie można uzupełnić zapasy w supermarketach,
Pozostałe symbole oznaczają niebezpieczne miejsca oraz inne przeszkody.
Etapy
Etap | Dł. | Wzniosłość/spadek | Czas przejścia | Rodzaj |
---|---|---|---|---|
Moskenes » Å | 5 km | 103 m / 86 m | 1h 10m | płaski (droga) |
Å » Munkebu » Tennesvatnet | 13 km | 1004 m / 811 m | 8h 46m | górski |
Tennesvatnet » Vindstad | 4,6 km | 117 m / 340 m | 2h 49m | pagórkowaty |
Kjerkfjorden » Kvalvika | 16,8 km | 918 m / 918 m | 8h 8m | górski |
Kvalvika » Rytten » Ramberg | 13,3 km | 656 m / 656 m | 4h 42 m | górski + droga |
Ramberg » Nusfjord | 25,6 km* | 671 m / 635 m | 7h 25 m | droga + pagórki |
Nusfjord » okolice Napp | 15 km | 765 m / 767 m | 5h 43 m | pagórkowaty |
do Napp | 5,1 km | 101 m / 120 m | 1h 38m | pagórkowaty |
Leknes » Gamme | 14,3 km** | 532 m / 286 m | 3h 53m | pagórkowaty |
Gamme » podnóża Varden | 24,3 km | 1365 m / 1484 m | 8h 39 m | górski |
Podnóża Varden » Gimsøya | 5,0 km | 42 m / 191 m | 1h 26m | droga |
Uwagi do odległości:
- (*) - właściwa odległość to około 16 km. Ja poszedłem jeszcze 5 km dalej, szukając miejsca na biwak, a potem wróciłem się do Napp razem ze spotkaną parą Czechów. Stąd wyszło mi 25 km.
- (**) - z powodu braku przejścia na zaznaczonym szlaku musiałem iść naokoło,
Strona hiking-lofoten.net wymienia jeszcze trzy dodatkowe etapy na wyspie Austvågøy:
- Kleppstad » Svolvær (17,3 km)
- Svolvær » Sandsletta (13 km)
- Sandsletta » Delp (12,8 km)
Tę wyspę można pokonać bezpiecznie dopiero późnym latem (koniec lipca / sierpień). Autorzy wprost zaznaczają, żeby nie próbować pokonywać środkowego etapu, dopóki na szlaku zalega śnieg. Natomiast od spotkanych ludzi, którzy przeszli odcinek ze Svolvær do Kleppstad wiem, że również tam jest bardzo niebezpiecznie "pod śniegiem". Mówili oni, że nie zaryzykowaliby tam przejścia drugi raz.
Wyzwania
Jak wspomniałem na początku, Lofoty nie są typowym terenem do długodystansowych wypraw i rzeczywiście, z tabelki widać, że etapy nie są zbyt długie. Na Lofotach naszym przeciwnikiem nie jest odległość, ale różnice wysokości oraz... nachylenie stoków. Przykładowo, na etapie z Kjerkfjorden na plażę Kvalvika musimy wspiąć się łącznie 918 metrów pod górę i tyleż samo zejść w dół. Ta wzniosłość sama w sobie wciąż nie jest przerażająca; dużo szlaków w Tatrach ma podobną, albo nawet większą. Jednak w Tatrach szlaki są tak poprowadzone, że te 900 metrów różnicy pokonujemy przez co najmniej kilka kilometrów. Tutaj większość tej wysokości robimy na dystansie około 1 kilometra, idąc po stoku o nachyleniu sięgającym 30-40°! Szlak to ledwo widoczna, błotnista ścieżka, na której ślizgają się buty i trzeba asekurować się kijkami, podczas gdy na plecach ciąży nam kilkanaście kilogramów ekwipunku. I wiem, co mówię, bo tuż po powrocie z Norwegii pojechałem na kilka dni w Tatry... żeby dać nogom odpocząć :).
Przemieszczanie się
W przeciwieństwie choćby do ubiegłorocznego przejścia Cape Wrath Trail, Lofotów nie da się pokonać wyłącznie dzięki sile własnych nóg. Pierwsze miejsce, gdzie konieczne jest wspomożenie się dodatkowym środkiem transportu, to fiord Reinefjorden na wyspie Moskenes. Przedziela on wyspę niemalże na pół; północna i południowa część połączone są wąskim paskiem lądu w okolicach wioski Vindstad, nad którą wznosi się stroma góra. O ile da się na nią od strony Vindstad wyjść, to nic mi nie wiadomo o tym, by istniała jakakolwiek droga w dół na przeciwną stronę. Fiord możemy pokonać promem, jednak należy tu pamiętać o kilku rzeczach:
- podstawowa trasa promu wiedzie w osi wschód-zachód, z Reine do Vindstad,
- prom kursuje w sezonie tylko 2-3 razy dziennie,
- do osady Kjerkfjorden w północnej odnodze prom podpływa tylko raz dziennie, chyba że któryś z pasażerów o to poprosi,
- do elektrowni przy południowej odnodze, Forsfjorden prom podpływa tylko na życzenie pasażerów,
- w przypadku wydłużonej trasy, prom ZAZWYCZAJ odwiedza przystanki wg następującej kolejności: Reine » Kjerkfjorden » Vindstad » Forsfjorden » Reine.
Jak widać, sposób kursowania promu faworyzuje osoby idące z północy na południe. Idąc w przeciwnym kierunku, musimy być przygotowani na dodatkowe niespodzianki.
Drugim miejscem, gdzie nie obędzie się ze skorzystania z dodatkowego środka transportu jest odcinek pomiędzy wyspami Vestvågøy oraz Flakstadøya, z Napp do Leknes. Obie wyspy połączone są podmorskim tunelem mającym status drogi ekspresowej i zabroniony jest tam ruch pieszy. Pozostaje nam jedynie autobus lub podróż autostopem.
Osobiście z autostopu korzystałem też przy innych okazjach, choćby po to, by podjechać w ciekawe miejsca, albo by później wrócić z okolic góry Varden do Moskenes. Przed wyjazdem kilka osób odradzało mi podróżowanie autostopem w Norwegii... że niby miejscowi się w ogóle nie zatrzymują, że można stać wieki, że policja się czepia itd. Szczerze to nie wiem, skąd oni te rady wzięli, bo nijak się miały one do rzeczywistości. Tylko dwa razy podwieźli mnie turyści (para Szwedów oraz... grupa Norwegów z Oslo), zaś poza tym zatrzymywali się właśnie mieszkańcy archipelagu. Najdłuższy czas oczekiwania to ~20 minut, najkrótszy - 30 sekund. Grunt to ustawić się we właściwym miejscu:
- aby było w miarę jasne, dokąd jadą kierowcy i dokąd TY chcesz jechać,
- abyś był dobrze widoczny z daleka i nie stanowił zagrożenia dla kierowców,
- aby kierowcy mogli się bezpiecznie zatrzymać - najlepsze są zatoczki autobusowe lub miejsca z szerokim, gruntowym poboczem, gdzie auto może całkowicie zjechać z drogi.
Niebezpieczne miejsca
Na trasie jest kilka niebezpiecznych punktów, na które musimy uważać.
Etap 3: Tennesvatnet do Vindstad
Jak wspomniałem wcześniej, jeśli idziemy z południa na północ, na drodze stoi nam poważna przeszkoda w postaci fiordu Reinefjorden oraz konieczności wpasowania się w godziny kursowania promów. Jeśli nie chcemy przy elektrowni Forsfjorden czatować na prom, istnieje ścieżka prowadząca stamtąd wzdłuż brzegu do Vindstad. Szczerze mówiąc, gdybym wiedział, jak ta ścieżka wygląda, to prawdopodobnie zadzwoniłbym po prostu do obsługi promu i poprosił o przypłynięcie po mnie. Pierwsze 300 metrów pokonujemy w... 30 minut, klucząc po głazach w gęstej roślinności. Wtedy na naszej drodze staje rozległe rumowisko skalne, gdzie ścieżka po prostu się urywa. Pod żadnym pozorem nie należy wchodzić w przybrzeżne skały. To, co trzeba zrobić, to na samym początku wspiąć się kilkadziesiąt metrów do góry. Dopiero stamtąd ruszamy dalej, skacząc z głazu na głaz przez kilkadziesiąt metrów, po czym ponownie schodzimy na dół. Przy odrobinie szczęścia w końcu ujrzymy na dole wąską ścieżynkę. Gdy uda nam się sforsować rumowisko, najgorsze mamy za sobą, aczkolwiek konia z rzędem temu, kto dotrze do Vindstad w suchych butach :).
Etap z Leknes do Gamme
Przewodnik "Hiking the Lofoten Islands" mówi, że jest to prosty, krótki spacerek. I tu pojawia się problem, ponieważ autorzy wytyczyli szlak przez środek prywatnej farmy, której właściciel najwyraźniej ma już serdecznie dość turystów. Sytuacja jest patowa. Z jednej strony prawo norweskie dokładnie te kwestie reguluje i zgodnie z nim przez farmę można legalnie przejść, gdyż idziemy normalną, polną drogą wśród pól, jak w tym przypadku. Z drugiej strony, właściciel farmy od strony Gammen zainstalował solidną, dobrze zamkniętą bramę, po której pociągnął elektrycznego pastucha. Za nim pasą się dość agresywne krowy.
Moja próba pokonania farmy wyglądała następująco:
- szedłem sobie od strony Leknes,
- skręciłem w drogę odbijającą w prawo, zgodnie ze śladem GPS. Nie przeczuwałem żadnych kłopotów. Nie było żadnej bramy, ani nic, a pola niczym się specjalnie nie różniły od tych mijanych wcześniej,
- przy gospodarstwie skręciłem w drogę biegnącą w lewo, zgodnie ze śladem GPS,
- doszedłem do ogrodzenia; po drugiej stronie było stado krów i małych byczków, które zaczęło się mi uważnie przyglądać,
- przeszedłem przez płot i przeczołgałem się pod elektrycznym pastuchem,
- stado krów ruszyło na mnie,
- przeczołgałem się pod pastuchem z powrotem i przeskoczyłem płot,
- zacząłem się wracać,
- podjechał samochód, wysiadł właściciel, op*****ił mnie, że mu chodzę po farmie, że ma dość przeganiania co kilka dni turystów, że mam się wynosić itd.
Dlatego ostrzegam :). Jak zatem iść? Mapa OpenStreetMap w GPS-ie sugerowała, że na północ od farmy biegnie trasa narciarstwa biegowego, która powinna nas doprowadzić nas z powrotem na szlak. Nie wiedziałem jednak, w jakim stanie jest ona latem oraz czy mapa nie kłamie, dlatego poszedłem na południe, do głównej drogi i przeszedłem nią około 2 km do parkingu, z którego biegnie szlak w kierunku Gamme oraz szczytu Justadtinden. A nawiasem mówiąc to nie rozumiem jednego... skoro gospodarzowi tak bardzo przeszkadzają turyści, to czemu nie postawi sobie bramy także z drugiej strony i tabliczki "Private property, no entry"? Jeśli chodzi o mnie, to stosuję się do takich znaków i nie wchodzę tam, gdzie ktoś sobie tego nie życzy. Tylko muszę o tym wiedzieć, zwłaszcza gdy prawo miejscowe mówi domyślnie coś innego.
Noclegi
Większość ziemi w Norwegii znajduje się w rękach prywatnych. Prawo norweskie daje każdemu prawo do swobodnego przejścia i korzystania z dobrodziejstw natury na prywatnej ziemi, pod warunkiem przestrzegania kilku zasad. Ziemia w Norwegii podzielona jest na dwie kategorie:
- inmark - teren zabudowany, pola uprawne, ogólnie teren, który jest aktywnie wykorzystywany,
- utmark - teren, który "nie jest uprawiany i nie zalicza się do kategorii inmark".
Jak widać, inmark to teren, na którym zamieszkują ludzie, których prywatność, spokój i zasady gospodarowania musimy uszanować. Nie można tam biwakować, a poruszać się możemy wyłącznie po ogólnodostępnych drogach i wytyczonych ścieżkach. Swobodnie możemy poruszać się po utmark. Nie wolno niszczyć przyrody, ani śmiecić. Można tam biwakować:
- namiot możemy rozbić min. 150 metrów od zabudowań,
- możemy pozostać w danym miejscu przez maks. 2 dni,
- miejsce musimy pozostawić w takim samym stanie, w jakim je zastaliśmy,
- wszystkie śmieci zabieramy ze sobą.
Jeśli chcemy pozostać gdzieś dłużej lub rozbić się bliżej, wolno to zrobić wyłącznie za zgodą właściciela terenu.
Na Lofotach znajduje się też kilka kempingów. Ich ceny oscylują w okolicach 150-250 NOK za noc (1 NOK = ok. 0,45 zł), natomiast można tam skorzystać z przyszniców, toalet czy zrobić pranie. Polecam odwiedzić także hostel w Stamsund. Jest to właściwie stara rybacka chata w miejscowym porcie, z autentycznym wyposażeniem, prowadzona przez niejakiego Roara. To miejsce ma niesamowity klimat i ponieważ położone jest trochę na uboczu, zahaczają o nie naprawdę wyjątkowi ludzie, którzy wiedzą, o co chodzi w podróżowaniu. Na dodatek jego cena jest wyjątkowa, jak na Norwegię - tylko 160 NOK za noc (+30 za pościel). Samo miasteczko to doskonała baza wypadowa na górę Steinetinden.
Jako ciekawostkę dodam, że na wielu kempingach obowiązuje dość oryginalne rozwiązanie polegające na konieczności płacenia za... gorącą wodę w prysznicu. Gorąca woda jest dostępna normalnie w umywalce, ale z prysznica dostaniemy tylko zimną, dopóki nie wrzucimy do odpowiedniej skrzyneczki ok. 10-20 NOK. Pozwala to na cieszenie się gorącym prysznicem przez około 5-10 minut, zależnie od miejsca. Gdy czas minie, a my wciąż jesteśmy pod natryskiem... arghhh!!!
Podsumowanie
Mam nadzieję, że zebrane tu informacje będą przydatne także dla Was przy planowaniu własnych wypraw. Na Lofotach długodystansowa trasa stanowi bardziej sposób na dostanie się w ciekawe miejsca, niż cel sam w sobie. Lofoty to przede wszystkim góry oraz ich jedyne w swoim rodzaju współistnienie z morzem. Podczas wyprawy zostawiłem sobie dodatkowy czas, aby powspinać się na okoliczne szczyty. Polecam to również Wam, i nie mówię tu o jednym czy dwóch dniach ekstra, ale o co najmniej tygodniu. Pogoda na Lofotach bywa kapryśna i niekiedy warunki po prostu nie pozwalają na wspinaczkę. Chodzi po prostu o to, aby nie jechać kilku tysięcy kilometrów, by przesiedzieć pobyt w namiocie z powodu pogody. Na koniec pozostaje mi zatem życzyć udanej podróży i widoków takich, jak te:
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (0)