Crich Tramway Village
Pośród pól środkowej Anglii znajduje się niewielka wioska Crich, a w niej... zajezdnia tramwajowa i największe brytyjskie muzeum tramwajów.
piątek, 2 września 2016
Pośród zielonych pagórków środkowej Anglii, niedaleko Nottingham i lasu Sherwood, w którym ongiś hasał Robin Hood, znajduje się malownicza wioska Crich. Nie różniłaby się ona niczym od wielu innych angielskich wiosek; kilkanaście kamiennych domów, pub, stary kościół, gdyby nie jeden niepowtarzalny detal - funkcjonująca linia tramwajowa wraz z zajezdnią mieszczącą ponad 80 pięknie wykończonych wagonów tramwajowych z Anglii i innych zakątków Europy. Zapraszam Was na wirtualną wycieczkę po Crich Tramway Village, jedynym w swoim rodzaju muzeum transportu miejskiego.
Krótka historia tramwajów
W drugiej połowie XIX wieku upowszechnił się nowy środek transportu miejskiego: tramwaj. Lekkie, drewniane wagoniki, początkowo ciągnięte przez konie, poruszały się po szynach zabudowanych w kostce brukowej, zapewniając komfort podróży nieporównywalnie wyższy od tego, co dotąd znali mieszkańcy. Nie inaczej było w Wielkiej Brytanii; także i tutaj każde większe miasto stawiało sobie za punkt honoru posiadanie linii tramwajowej. Trakcja konna szybko okazała się niewydolna, a w dodatku nieekonomiczna - aby pojedynczy wagon mógł kursować przez cały dzień, potrzeba było kilku koni, które musiały być karmione i utrzymane w należytej kondycji. Bój o alternatywny napęd, po wielu perypetiach ostatecznie wygrał prąd elektryczny. Z początkiem XX wieku druty nad torami wisiały już na większości sieci i konwersja pozostałych była już tylko kwestią czasu.
Po pierwszej wojnie światowej tramwajom przybyli dwaj nowi, groźni konkurenci: autobusy i trolejbusy. Wraz z poprawą stanu miejskich ulic oraz postępem technicznym, zaczęły one zjednywać sobie coraz więcej zwolenników. Sieci tramwajowe tymczasem wymagały remontów i modernizacji, aby dostosować je do zwiększających się potrzeb przewozowych. Krótkie wagoniki jeżdżące jednym torem, po ciasnych uliczkach, z mijankami, na Zachodzie stopniowo zaczynały tę walkę przegrywać. Choć przedsiębiorstwa inwestowały w zakup nowocześniejszych wagonów, było to zbyt mało, aby nadążyć za przemysłem motoryzacyjnym. W Wielkiej Brytanii, część sieci zniknęła jeszcze w latach 30., natomiast do 1960 roku ostała się już tylko linia w nadmorskim kurorcie Blackpool. Ta skala likwidacji była jednocześnie początkiem National Tramway Museum.
National Tramway Museum
W 1949 roku zlikwidowano tramwaje w Southampton. Podczas ostatniego, pożegnalnego przejazdu, grupa pasjonatów postanowiła wspólnie zakupić i uratować od zniszczenia jeden z wagonów. Za kwotę 10 funtów zakupili tramwaj o numerze taborowym 45, który stał się zaczątkiem współczesnej kolekcji. Podobne okazje trafiały się też w późniejszych latach. Zakupione wagony, z braku miejsca, trzymano, gdzie się dało i szybko stało się jasne, że w takich warunkach czas i pogoda niebawem dopełnią dzieła zniszczenia, dlatego 1955 zawiązane zostało stowarzyszenie National Tramway Museum. Poszukiwania odpowiedniego miejsca do stworzenia żywego muzeum techniki tramwajowej trwały ponad 4 lata. Wolontariusze odwiedzili wiele potencjalnych miejsc, aż natrafili na stary kamieniołom w Crich, z funkcjonującą przemysłową kolejką wąskotorową. Grunt został wydzierżawiony, a później odkupiony i przystąpiono do organizowania muzeum: budowy hal i kładzenia torów. Prace realizowane były siłami wolontariuszy, a zwiedzający przyzwyczajeni byli do poruszania się niemalże po placu budowy. Od 1963 roku na niewielkim odcinku torowiska możliwe było już organizowanie kursów tramwaju konnego, zaś rok później nad torami zawisły druty. Równocześnie trwało też zwożenie taboru, często w opłakanym stanie i jego renowacja. Członkowie stowarzyszenia szybko zdali sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Tramwaje bowiem nie kursowały w kamieniołomach, lecz w miastach. Dlatego okolice zajezdni zaczęto przeobrażać w typową brytyjską ulicę z okolic lat 50. XX wieku - tak właśnie narodziła się idea wioski tramwajowej, która realizowana jest do dzisiaj. Przez ponad 56 lat istnienia muzeum zgromadziło i wyremontowało około 80 tramwajów, w większości z Wielkiej Brytanii, jednakże w zbiorach znajdują się także wagony amerykańskie, portugalskie, belgijskie, niemieckie, a nawet czechosłowacka Tatra. Większość z nich jest zdolna do jazdy, pozostałe tworzą statyczną ekspozycję. Muzeum posiada zajezdnię i linię tramwajową o długości około 2,2 km (1,4 mili), częściowo dwutorową, po której odbywają się regularne kursy.
Zwiedzamy
Po wejściu na teren muzeum warto udać się wzdłuż torów w dół do przystanku początkowego. Na linię wyjeżdża przeważnie od dwóch do czterech wagonów, które odjeżdżają nawet co 10 minut. Czekamy na znak konduktora, że można wsiadać i zajmować miejsca. Wagonik po chwili rusza i powoli zaczyna wspinać się pod górę, w kierunku kamieniołomu, jadąc pięknie odtworzoną uliczką. W międzyczasie zjawia się konduktor - płacimy jednopensówką i otrzymujemy całodniowy bilet na dowolną liczbę przejazdów. Zapowiada on także kolejne przystanki, daje sygnał do wsiadania i do ruszania. Minąwszy wiadukt, linia robi się jednotorowa i wjeżdża w niewielki zagajnik. Jedziemy cały czas pod górę. Z lewej strony widzimy zieloną dolinę z farmami, a z prawej pionową skałę, pozostałość po kamieniołomie. Na mijance czekamy na tramwaj wracający z góry. Motorniczy wymieniają się berłem uprawniającym do wjazdu na dalszy odcinek. Docieramy do końcowej mijanki. Tramwaj przejeżdża przez nią z lewej strony i rozpoczyna się operacja zmiany kierunku jazdy. Większość tramwajów w muzeum nie jest zasilana z pantografu, lecz używa historycznie starszych pałąków rolkowych. Pałąk dociskany jest do drutu jezdnego przez sprężynę, a na jego końcu znajduje się rolka. Przy pomocy specjalnego drąga zakończonego hakiem, motorniczy odciąga pałąk od drutu i obraca go o 180 stopni tak, by zawsze znajdował się za tramwajem. Równie ciekawe rzeczy dzieją się w... środku. Brytyjczycy lubują się w nietypowych rozwiązaniach, dlatego nie zdziwcie się, gdy konduktor krzyknie Right side stand up! Siedzenia bowiem wyposażone są w ruchome oparcia, które można przestawić tak, by zawsze siedzieć przodem do kierunku jazdy. Pasażerowie z prawej strony wstają wtedy, przechylają oparcie i siadają ponownie. Chwilę później to samo robi lewa strona.
Polecam wysiąść na ostatnim przystanku i poświęcić trochę czasu na spacer wytyczonym szlakiem pieszym na wzgórze górujące nad muzeum. Znajduje się tam pomnik upamiętniający żołnierzy brytyjskich oraz roztacza się niesamowity widok na okolicę. Wróciwszy, możemy przejechać się innym wagonem. Podczas mojej wizyty kursowało aż 6 wozów i nie wszystkimi udało mi się przejechać; po prostu jeśli celujemy na konkretny tramwaj, trzeba uzbroić się w cierpliwość i mieć też trochę szczęścia, by zająć odpowiednie miejsce w kolejce. Może się bowiem okazać, że zabraknie miejsc i skierowani zostaniemy do następnego w kolejności wagonu.
Gdy jazda nam się znudzi, możemy udać się do mieszczących się na terenie muzeum pubów, sklepu z tematycznymi pamiątkami (modele, książki, filmy), lub też zwiedzić zajezdnię. Jej teren jest dostępny dla zwiedzających. Możemy wejść do hal i obejrzeć zgromadzone tam wagony. Nie jest to łatwe; do wagonów nie można wchodzić, a przejścia między wagonami są dość ciasne. Naprzeciwko zajezdni mieści się jednak hala ekspozycyjna, w której zgromadzono kilkanaście innych pojazdów w formie wystawy. Zapoznamy się tutaj z historią tramwajów brytyjskich, pracą muzeum, a także ciekawostkami dotyczącymi tego, jak tramwaj działa.
Tabor
Muzeum prezentuje bardzo wysoki poziom i jest cenione wśród Brytyjczyków - w 1995 roku znalazło się w gronie pierwszych 26 muzeów wyróżnionych przez brytyjskiego Sekretarza Stanu ds. dziedzictwa narodowego. Wśród gości spotkać można pasjonatów komunikacji i techniki, jednak dominują rodziny z dziećmi. Jest to bowiem miejsce, w którym taka rodzina może się świetnie bawić przez cały dzień, a dzieciaki będą mieć niesamowitą frajdę z przejażdżek zabytkowymi tramwajami. Choć ten środek transportu odradza się obecnie w Wielkiej Brytanii, na regularnych liniach nie spotkamy już jedynych w swoim rodzaju wagonów piętrowych, z eleganckimi, drewnianymi wnętrzami i wygodnymi poduszkami, obsługiwanych przez konduktora. Poza Blackpool nie trafimy też nigdzie na wyjątkowy tramwaj-kabriolet, bez dachu. Zresztą, obejrzyjcie sami.
Zakończenie
Na tym kończymy wirtualną wizytę w Crich. Muzeum znajduje się w rejonie Anglii obfitującym w kilka innych atrakcji (Sherwood, Nottinhgam, park rozrywki Alton Towers), dlatego jego obejrzenie można wpleść w większą wycieczkę, zwłaszcza jeśli podróżujemy z rodziną i dysponujemy samochodem. Weekendowy dojazd z Polski jest wprawdzie wykonalny, ale problematyczny; nie nastawiajmy się na to, że starczy nam czasu na wiele więcej.
- www.tramway.co.uk - strona internetowa muzeum
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (0)